Tytuł: Lolita
Rok wydania: 1955
Liczba stron: 414
moja kopia książki ma tak niewinną okładkę. Oszuści. |
Dzisiaj jestem rozdarta jak sosna w "Ludziach Bezdomnych". W poprzednim wpisie narzekałam na pedofilię, urządziłam wręcz małą, słowną krucjatę. Dzisiaj pedofilia z wątku pobocznego awansowała na pierwszy plan. Powinnam więc ciskać zeusowskie gromy obrońcy moralności, ale nie mogę. I to nie dlatego, że nagle spotulniałam, nie ma szans, jagnięcina nie leży w mojej naturze. Po prostu "Lolita" nie udaje czegoś, czym nie jest. "Miłość w czasach zarazy" będąc zboczeńcem, udaje romantyka. "Lolita" swoją etykietę pedofila nosi z dumą. Nikomu nie sprzedaje bajeczek o wielkim uczuciu. To jest obsesja, choroba, amoralna anormalność. I ja to akceptuję.
Pedofilia jak się okazuje inspiruje artystów. link |
Nie mówię jednak, że powieść Nabokova nie mami, nie czaruje. Wręcz przeciwnie proza autora, niczym tytułowa Lolita kusi pięknem, delikatnością i niezwykłym urokiem. Jej walory estetyczne są ujemnie skorelowane z moralnością czynów popełnianych przez głównego bohatera. "Lolita" jest takim Hannibalem Lecterem z papieru i atramentu. Pięknie zdeprawowana, zdeprawowanie piękna jednocześnie odrzuca i pociąga. Popełnia czyny zasługujące na największą karę, a jednocześnie czyni to z takim wdziękiem, że aż trudno stłumić podziw. Syjamskiego splotu warstwy tematycznej i estetycznej nie da się rozerwać. Dlatego chociaż bardzo chcę, nie mogę umieścić "Lolity" na liście ksiąg zakazanych.
W książce nie ma nie tylko kotów, ale też ogólnie zwierząt domowych. Przez co nie ma mojego ulubionego rodzaju ilustracji. Muszę się zadowolić małymi dziewczynkami (pun intended) link |
- Jest pedofilem z krwi, kości i zwyrodnienia. Nie interesują go kobiety, jedynie nimfetki.
- W wolnym czasie tłucze swoją żonę, a później również i ukochaną nimfetkę.
- Uważa podawanie pigułek nasennych za fantastyczną grę wstępną.
- Gwałt jest w jego oczach normalną czynnością wyrażającą miłość.
- Szantaż, przekupstwo i zastraszanie są afrodyzjakiem jak czekoladki, kwiaty i obietnice dozgonnej miłości.
- W razie potrzeby nie zawaha się złożyć ludzkiej ofiary na ołtarzu miłości.
- W wypadku zatracenia nimfęctwa wybranki z powodu efektu starzenia się, należy, według H.H. wybrankę zapłodnić, tworząc w ten sposób wersję 2.0, która za kilka lat będzie zdolna do użytkowania w wyżej wymieniony sposób.
Innymi słowy facet idealny, santo subito i mój ci on.
Jak wszyscy wiemy lizaki są symbolem przedwczesnego przebudzenia seksualnego. Stąd ta okładka, bo w fabule lizaków nie było. (jestem na diecie, pamiętałabym.) link |
A tutaj Lolita leci w dół, niczym moje dobre mniemanie o ludzkości. |
Kilka razy spotkałam się z wypowiedziami, że to Lolita jest winna całej sytuacji, że używa swojej seksualności jako broni itepe itede. Autorom tych wypowiedzi zalecam drenaż mózgu, lobotomię i wiwisekcję, bo chyba nic innego im nie pomoże, jeśli nie zauważyli, że H.H. od pierwszych stron nie krył swoich zapędów pedobeara. Obwinianie ofiary to jeden z najgorszych reliktów ciemnogrodu, którym udało się jeszcze dotrwać do dzisiejszych czasów. Zgrzytam zębami aż boli.
Lolita a.k.a. Ewa Kusicielka. |
Jak zwykle zafiksowałam tylko na jednej warstwie książki, okroiłam jej motywy pod swój fason i zignorowałam tyle, że pewnie Vladimir się w grobie przewraca. O literaturze nie wiem nic, a nawet mniej, bo czasami mi się wydaje, że coś wiem. Jednak dobrze mi z tym, sorry Władek za brak profesjonalnej analizy.
Przed przeczytaniem książki nie wiedziałam, że zwykła zabawa w "Zgadnij kto to" jest zakamuflowanym kuszeniem i uwodzeniem. Zniszczyło mi to dzieciństwo. link do ilustracji |
Na koniec cytaty:
- Czy to nie dziwne, że zmysł dotyku, tak nieskończenie mniej ceniony przez ludzi od wzroku, staje się w krytycznych momentach naszym głównym, jeżeli nie jedynym, kluczem do rzeczywistości.
- „Nieprzyzwoite” to częstokroć tylko synonim „niezwykłego”; (…) wielkie dzieło sztuki jest, oczywiście, zawsze oryginalne, a tym samym z natury swej musi okazywać się mniej czy bardziej szokującym zaskoczeniem.
- Zmiana otoczenia to tradycyjne złudzenie, którego czepiają się zarówno beznadziejnie przegrane miłości, jak i beznadziejnie chore płuca.
- Wiedziałem, że pokochałem Lolitę na zawsze; wiedziałem jednak zarazem, że nie zawsze będzie ona Lolitą. Pierwszego stycznia miała skończyć trzynaście lat. Za jakieś dwa lata z nimfetki stałaby się „młodą panienką”, a potem „studentką” - zgrozą nad zgrozami.
- Wbrew twierdzeniom pewnych szarlatanów i szamanów, zdolności artystyczne wcale nie są drugorzędnymi cechami płciowymi; wręcz przeciwnie: seks jest zaledwie służką sztuki.
O zgrozo studentka,
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz