środa, 31 grudnia 2014

Bajki Robotów, czyli Książka Numer Dwadzieścia Dziewięć

Autor: Isaac Asimov
Tytuł: Ja, Robot
Rok wydania: 1950
Liczba stron: 232
Wydawnictwo Rebis znowu daje radę. Duża okejka dla nich.

Jak widać ostro baluję w sylwestra otoczona stadem rozszalałej gawiedzi jak na super imprezowiczkę przystało. (Tak naprawdę siedzę w łóżku, a towarzyszy mi mój udomowiony motyl-zombie zwany Łazarzem. O ile znowu nie umarł, trudno rozeznać u motyla). Ostatni wpis w tym roku podobnie jak pierwszy będzie o science-fiction. Nie był to oczywiście zabieg celowy, gdzie tam, moje zdolności planowania ograniczają się do przygotowania sobie outfitu na następny dzień (tylko po to, aby stwierdzić, że wyglądam w nim grubo i przebrać się 7 razy). Ale nie jestem szafiarką tylko półkarką, więc wróćmy do meritum. Dzisiejsza Ksiażka Dnia, czyli "Ja, Robot" Asimova to niestety coś czego osobiście nienawidzę. Jest to mianowicie (dramatyczna pauza) zbiór opowiadań.
Roboty to taki wdzięczny temat.
link


Jeśli książka znajduje się w mojej biblii i widzę ją na półce w księgarni, to nie tracę czasu na studiowanie obwoluty, tylko pakuję ją do koszyka. W końcu chcąc nie chcąc i tak muszę ją przeczytać. Dlatego rozczarowanie nadeszło dopiero w domu. I nie było to małe rozczarowanie w stylu: "och spóźniłam się na tramwaj i muszę marznąć przez kolejne dwanaście minut", raczej rozczarowanie podobne do: "och spóźniłam się na tramwaj, którym jechał rozdający pączki i swój numer telefonu Justin Timberlake". 
Nie potrafię wytłumaczyć co mi się nie podoba w zbiorach opowiadań, po prostu to trochę tak jakby zamiast jednego wielkiego burgera z mnóstwem dodatków dostać kilka miniburgerów, niby to samo, ale wcale nie. Kiedy czytam opowiadanie, ciągle czuję jakiś niedosyt- za mało opisów, za mało głębi postaci, za mało stron. Zanim wszystko się na dobre rozkręci, już każą mi schodzić z karuzeli. 

Dziecko i robot w moherowym berecie- istna sielanka.
link

Niemniej jednak przemogłam się i zaczęłam czytać. Pozory powieści "Ja, Robot" utrzymuje dzięki postaci Susan Calvin, która wszystkie historie przytacza dziennikarzowi prowadzącemu z nią wywiad. Historii jest dziewięć, niektórzy bohaterowie się powtarzają, a każdą opowieść łączy również temat- wszystkie tyczą się robotów oraz trzech praw robotyki. Oto one: 
- prawo pierwsze: robot nie może skrzywdzić człowieka, ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy.
- prawo drugie: robot musi być posłuszny rozkazom człowieka, chyba że stoją one w sprzeczności z pierwszym prawem.
- prawo trzecie: robot musi chronić sam siebie, jeśli tylko nie stoi to w sprzeczności z pierwszym lub drugim prawem
I tyle w kwestii fabuły całej powieści. Same historię prezentują różny poziom, kilka z nich jest fantastycznych, kilka nudzi bardziej niż niedzielne kazanie w kościele parafialnym. Do najlepszych należy opowiadanie pierwsze pod tytułem "Robbie", poświęcone "przyjaźni" dziewczynki z robotem, trzecie, traktujące o robocie z urojeniami mesjanistycznymi oraz opowiadanie pod tytułem "Kłamca" o maszynie, która rzekomo potrafi czytać w myślach. Właśnie te trzy historie wychodziły przed szereg i nadawały ton ogólnemu wydźwiękowi książki.
Nie ma nic smutniejszego niż smutny robot
(prócz smutnego szczeniaczka oczywiście)
link
Jak już wspomniałam opowiadania nie prezentują równego poziomu, nie oznacza to jednak, że znajdują się wśród nich kompletne gnioty. Myślę nawet, że gdyby wyciągnąć z nich średnią nadal utrzymywałaby się ona na poziomie powyżej przeciętnej. Nie będę was jednak oszukiwać- Asimov jest mistrzem budowania światów nie zdań. Te drugie pozostawia proste, przezroczyste i pozbawione jakichkolwiek ozdobników. Nie jest również wirtuozem tworzenia postaci, które zazwyczaj są w jego opowiadaniach bardziej plastikowe niż korpus lalki Barbie. Jednak sposób w jaki kreśli on roboty i problemy jakie stawia robotyka... matko jedyna, przygotujcie armaty, umarłam z zachwytu. Pomysłowość autora, naukowe podejście do dziedziny, która w latach 50' XX wieku nawet zbytnio nie pełzała, to wszystko zasługuje na zdjęcie czapek z głów i chylenie czół. Nikt wcześniej nie zastanawiał się nad wyzwaniami jakie mogą sprawiać zabawy ze sztuczną inteligencją. Nikt nie rozważał konfliktów człowiek versus maszyna. Asimov w tej kwestii był pionierem, torującym drogę przyszłym pokoleniom. Zapalił pochodnię, która w tym momencie świeci jaśniej niż fajerwerki, którymi za kilka godzin zostanie zbombardowana stratosfera.
Zaczyna mi być przykro, że w dzieciństwie
nie miałam przyjaciela-robota.
 Miałam tylko zwykłych nudnych przyjaciół,
którzy się męczyli i mieli mamy, które wołały
ich do domu na obiad.Pff.
link

Nie jestem pewna jaki mam stosunek do tej książki- polubiłam Susan, która choć posiadała zaledwie szkielet osobowości, wzbudzała sympatię. W dodatku była robopsychologiem. Też chcę być robopsychologiem, ale z jakiegoś powodu na moim wydziale nie otworzyli jeszcze takiej specjalizacji. Polubiłam też Donovana i Powella, dwóch bardzo pechowych specjalistów, którym wiecznie coś się przytrafia (zostają randomowo wysłani w kosmos, umierają, wracają do życia, umierają, wracają do życia, to się chyba nazywa ryzyko zawodowe). Najbardziej jednak za serce chwyciły mnie same roboty. Były takie urocze! Logiczne do bólu (nawet jeśli im odbijało, to zawsze był ku temu jakiś powód), przestrzegały reguł, były bardziej kumate niż większość ludzi, nie mogły nikogo skrzywdzić ani zranić. Czego chcieć więcej? W porównaniu z nimi homo sapiens wypadają dość blado jeśli mam być szczera. Jestem pewna, że żaden robot nie rzuciłby we mnie ogryzkiem od jabłka podczas jazdy autobusem (w przeciwieństwie do jednego dresa kilka lat temu). Nie jestem pewna, czy to właśnie było zamiarem Pana Isaaca, ale po przeczytaniu tej książki stałam się robotofilką. Już planuję wydrukować sobie koszulkę I serduszko robot.
A tutaj mamy obraz autora, który siedzi sonie na tronie.
Like a boss.
(autorka: Rowena Morill)
Koniec końców, jak na zbiór opowiadań "Ja, Robot" daję radę. Jednak nadal uważam, że gdyby z tych świetnie skonstruowanych części złożyć jedną, dobrze naoliwioną całość, to mielibyśmy produkt nie do pobicia. Nie oszukujmy się, chociaż w Power Rangers pojedyncze zordy były spoko, to dopiero megazord rozwalał system. I tak właśnie jest też z tymi opowiadaniami. Na szczęście biblia nakazuje przeczytanie jeszcze jednej książki Asimova i ta (tym razem sprawdziłam) jest już powieścią z krwi i kości. Więc trzymajcie się mocno, bo czekać nasz będzie ostra jazda.
Jeśli nadal zastanawialiście się po co nam roboty, właśnie zobaczyliście odpowiedź.
link

Rutynowo już, cytaty (dzisiaj tylko dwa, bo nie za bardzo jest co cytować)
  • Poprzez chłodne, logiczne rozumowanie możesz udowodnić właściwie wszystko... jeśli wyjdziesz z odpowiednich przesłanek.
  •  Wszystkie formy życia, świadomie lub nie, nie znoszą czyjejś dominacji. 
Pozdrawia, wasza robotofilka,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz