piątek, 26 grudnia 2014

No shit Sherlock, czyli Książka Dwudziesta Siódma

Autor: Arthur Conan Doyle
Tytuł: Pies Baskerville'ów
Rok wydania: 1902
Liczba stron: 243
Dlaczego tania książka jest dobra?
Bo jest dobra i tania
*BADUM TSS*
Kolejny klasyczny klasyk z listy klasyków. Tym razem z trupem w roli mistrza drugiego planu.
Zastanawia mnie co jest w nas takiego, że uwielbiamy czytać o "kto, kogo, czym i w jakim pokoju ukatrupił" (Colonel Mustard in the Library with the Candlestick). Krew bryzga jak w filmach Tarantino, trup ściele się często, gęsto i poziomo, podejrzani zmieniają się jak trendy na twitterze, a my obgryzamy pazurki i kwiczymy z uciechy. Jednocześnie usiłujemy sami rozwikłać zagadkę i czekamy, aż ktoś wyjaśni nam wszystko, co sami dostrzegaliśmy, ale byliśmy zbyt głupi, aby dodać dwa do dwóch (nie dziwię się, matematyka wymagająca bestia). I albowiem jesteśmy ślepi i tępi drogę wytaczają nam wybitne postacie- Pani Marple, Herkules Poirot, Nancy Drew, czy Velma ze Scooby-Doo. No i oczywiście najbardziej znany z panteonu przyklejonych do lupy domorosłych detektywów- Sherlock Holmes.
Tytułowy piesek. Jak widać urocza, słodka
i zupełnie nieszkodliwa psinka.
link
Na Liście są dwie powieści z Królem Baker Street w roli głównej. Dzisiaj zabrałam się za chronologicznie drugą z nich, tylko dlatego, że akurat wpadła mi w łapy (ach, te moje logiczne sposoby wybierania Książek Dnia). Jak się możemy domyślać książka składa się w 30% z dedukcji Sherlocka, w 34% plotek, ploteczek i poczty pantoflowej, w 10% z samej zbrodni i jej skutków i w 26% z Wąsa Watsona i dziwnych przygód osoby będącej środowiskiem naturalnym wspomnianego wyżej wąsa. Ach i mamy tutaj jeszcze tytułowego psa, bestię piekielną, cerbera z szóstego kręgu piekielnego. Fabułę można podsumować tak: pojawia się DENAT, spadkobiercy DENATA ktoś grozi, wielki pies, w sprawę wkraczają DETEKTYW i DOKTOR, wielki pies, jakieś romanse i inne zawirowania wśród PODEJRZANYCH, wielki pies, Mądry Sherlock wyjaśnia zagadkę innym, czytelnikowi opada szczęka, KONIEC.
A tu mamy jego szkielet zrobiony z literek.
Litografia taka super zabawa!
link
Po moim opisie można postawić tezę, że książka mi się nie podobała. Nic bardziej mylnego, całkiem nieźle się przy niej bawiłam, ale bądźmy szczerzy, takie książki opierają się na schematach. A schematy, mają to do siebie, że się nie zmieniają. I za to je kochamy. Razem z moją współlokatorką P. miałyśmy zwyczaj oglądać W-11 (na zawsze w naszych sercach), oglądałyśmy go na tyle często, że doskonale wiedziałyśmy, kto jest winny opierając się tylko na czasie jaki pozostał do emisji reklamy. Taki był już urok tego programu. Nawet bardziej ambitne seriale kryminalne takie jak Monk, Bones, NCIS, Castle i masa innych jest wyjątkowo sztampowa (dziwna zbrodnia, Castle ma szalony pomysł, analogia do życia codzinnego bohaterów, plottwist, kolejny super pomysł tytułowego bohatera, napisy końcowe). Tak samo jest z książkami tego gatunku. 90% z nich jest dość przewidywalna, a jednak je czytamy. Dlaczego? Moim zdaniem powody są dwa a)żeby na koniec móc krzyknąć "A nie mówiłam?!" i poczuć się jak cudowne dziecko kryminologii b)w nadziei, że trafimy na jedną z tych 10%, której zakończenie wbije nas w fotel. I czy trafimy na sytuację a) czy na b) to jesteśmy wygrani.
Zagadka. To jest:
a) ponurak
b) pies Baskerville'ów
c) wyjątkowo brzydka świnia
d) wszystkie odpowiedzi są poprawne
link
Dzisiejszy kryminał ma jednak pewną przewagę nad swoimi siostrami. Jest bowiem również taką książką o Sherlocku.  O tym Sherlocku. Co by o nim nie mówić, jest jednak najcudowniejszym z detektywów. Charyzmatyczny i ekscentryczny, z ostrym jak brzytwa dowcipem, biegiem myśli szybszym niż Usain Bolt, mający tysiąc asów w rękawie i najlepszą minę pokerzysty w historii podbija serca niczym idol nastolatek. Nic więc dziwnego, że Benedict Cumberbatch, któremu przypadł zaszczyt wcielenia się w rolę wyżej wymienionego w kultowym już serialu BBC, stał się bożyszczem kobiet i mężczyzn w każdym wieku, a jego kariera (dość zasłużenie) wyruszyła windą do nieba.
A tutaj uzbrojony w szabelkę Bazyli Mysi Detektyw
walczy z ogarem piekieł.
link
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co jeszcze powinnam o książce napisać, gdyż nie jest to żadna matrioszka skrywająca w sobie siedemdziesiąt warstw, w "Psie Baskerville'ów" dostajemy to co jest napisane na okładce- powieść kryminalną. Nic mniej, nic więcej. Jednym to wystarczy, innym nie. Ja się dobrze bawiłam siedząc obok choinki z książką na kolanach, więc polecam. Ale jeśli szukacie intelektualnego wyzwania, moralnego katharsis i drugiej powieści ukrytej między wierszami, to... od powieści Arthura Conana Doyle'a na lewo proszę.
Jeśli przypuszczaliście, że zakończę ten wpis bez wstawienia
choćby jednego gifa z Benedictem,  to znak, że jesteście mugolami,
wcale mnie nie znacie i nie wiecie czym jest piękno.
A teraz zaskoczę cytatami:
  • Co jasne i oczywiste, budzi mniejsze przerażenie niż przypuszczenia i pogłoski.
  • Intensywny wysiłek umysłowy ma to do siebie, że zaciera w pamięci ostatnie wydarzenia
  •  Niektórzy ludzie, których natura nie obdarzyła geniuszem, posiadają niezwykłą moc jego stymulowania u innych. 
  •  Na świecie jest wiele rzeczy oczywistych, któych jednak nikt nigdy nie zauważa.
Wierna wam jak pies (Baskerville'ów)
M.
P.S. muszę zacząć wymyślać lepsze sygnatury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz