Tytuł: Paragraf 22
Rok wydania: 1961
Liczba stron: 477
tym razem nie zapomniałam zrobić zdjęcia książki |
Czas na wielki powrót. Wiem, nie było mnie grubo ponad miesiąc, ale niestety sesja i jej powikłania wysłały mnie w daleką podróż, z której wróciłam jak ze spowiedzi z żalem za grzechy i mocnym postanowieniem poprawy. Stąd właśnie zmiany w wyglądzie bloga, a także "fanpejdż" na facebooku, gdzie będę "na gorąco" pisała swoje wrażenia ze spotkań z Książkami Dnia (tudzież Nocy). No, ale ad rem. Przy okazji wpisu o "Na zachodzie bez zmian" uznałam, że o wojnie powinno się pisać dobrze (w sensie umiejętnie) albo wcale. Dlatego do bohaterki dzisiejszego wpisu podeszłam, jak do nowej płyty "Mumford and Sons", z rezerwą. Na szczęście jednak, przynajmniej w wypadku książki, nie miałam do czynienia z niewypałem, a z bombą o całkiem sporej sile rażenia (w sensie czterech liter nie urwało, ale skarpetki nieco spadły).
Dzisiaj będą nie tyle ładne ilustracje (bo o takie do tej książki trudno), co ładne projekty okładek. link |
Paragraf 22, zawiera w sobie mieszankę iście wybuchową- wojnę, absurd, szaleństwo, groteskę i dość sporą dawkę ironii. Czyli, jak dla mnie koktajl idealny, ambrozja wręcz. Fabuła powieści koncentruje się na Yossarianie, amerykańskim pilocie wojskowym oraz na jego towarzyszach, ferajnie ludzi będących szachownicą komizmu i tragizmu. Stacjonują oni we Włoszech i robią wszystko, aby nie musieć przeprowadzać nalotów. Przez wszystko, naprawdę mam na myśli wszystko, bohaterowie powieści zachowują się trochę jak dzieci, które nie chcą iść do szkoły, bo grozi im jedynka z matematyki- symulują choroby, dodają mydło do ziemniaków, aby się otruć, uszkadzają samoloty. Jednak ich chytre plany, na dłuższą metę są daremne- liczba obowiązkowych lotów regularnie się zwiększa, tak aby nikt nie mógł powrócić na łono ojczyzny inaczej niż w trumnie lub kajdankach.
Wydaję mi się, że o wojnie trudniej jest rysować niż pisać. link |
Powieść przesycona jest czarnym humorem i absurdem. Jej klimat idealnie obrazuje tytułowy Paragraf 22, który głosi między innymi, że żołnierz ma prawdo do natychmiastowego zakończenia pełnienia służby na własną prośbę z powodu choroby psychicznej. Problem w tym, że ktoś, kto w trosce o uratowanie własnego życia wnosi o zwolnienie ze służby, udowadnia tym samym, że jest psychicznie zdrowy, a tym samym nie może prosić o zwolnienie z powodu choroby psychicznej. Treść Paragrafu 22 zmienia się wraz z fabułą, zawsze jednak jest przesycona absurdem i bezsensownością. Bezsensownością, z której można się jedynie śmiać.
ale przynajmniej można narysować samoloty link |
W książce Hellera wszyscy są wariatami (zwykle nie używam tego określenia, ale tutaj nie da się inaczej). Wariatem jest Yossarian, który uważa, że wszyscy zarówno Niemcy, jak i Włosi, a już zwłaszcza Amerykanie z jego eskadry, dybią na jego życie. Wariatem jest jego współlokator Orr, który wpycha sobie jabłka w policzki, wariatem jest Major Major Major, który ukrywa się przed swoimi podwładnymi i przyjmuje interesantów, tylko wtedy, kiedy go nie ma. Przy bohaterach Paragrafu 22, bohaterowie "Lotu nad kukułczym gniazdem" są wesołą, przystosowaną do życia ferajną. Jednak jest to zabieg celowy- Heller poprzez absurd postaci pokazuje absurd wojny. Poprzez jej bezsensowność pokazuje jej okrucieństwo. Przypomina to trochę styl filmów Barei, czy może nawet bardziej, moją ukochaną "Rzeźnię numer pięć".
nawet jeśli te samoloty mają przypominać nasadkę na suszarkę. link |
Skoro już o "Rzeźni numer pięć" mowa, trudno mi było tych powieści ze sobą nie porównywać. I niestety, "Paragraf 22" dużo traci na tym porównaniu. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo powieść Vonneguta nie doczekała się jeszcze wpisu na tym blogu, ale wydaję mi się, że jest ona dużo bardziej wysmakowana i zabawniejsza. "Paragraf 22" momentami jest monotonny, dużo żartów się powtarza, pewne chwyty jak np. przesłuchania rodem z "Procesu" Kafki, przestają bawić, przy trzecim powtórzeniu. Wygląda to trochę tak jakby Heller znalazł jeden dowcip, który okazał się hitem i opowiadał go w kółko i w kółko jakby się bał, że inne żarty okażą się łamiącymi zęby sucharami.
można też nie rysować samolotów. link |
Mam jeszcze jedno zastrzeżenie do dzisiejszej Książki Dnia, otóż jej fabuła wydawała mi się trochę niespójna. Nie mam nic przeciwko nielinearnemu sposobowi prowadzenia narracji, a chronologia nie jest dla mnie aksjomatem dobrej powieści. Jednak w momencie, kiedy mamy do czynienia z dwoma tuzinami bohaterów, a każdy z nich ostemplowany jest jedynie stopniem wojskowym i nazwiskiem, trudno jest nadążyć za rwącym jak ból zęba nurtem narracji, kiedy przeskakuje on z przeszłości w przyszłość bez żadnego ostrzeżenia. Samych bohaterów też jest nieco za dużo. Ok, nie jest to może "Gra o Tron" ale mimo wszystko w pewnym momencie każdy kapitan, podpułkownik, generał, pułkownik i sierżant zlali mi się jeden wielogłowy twór, przypominający hydrę w zielonym hełmie.
Ale zawsze lepiej narysować link |
Podsumowując, powieść mi się podobała. Kilka razy cieszyłam się jak mały pingwin z groteskowego humoru, którym mnie raczyła. Jednak nie umieszczę jej w pierwszej dziesiątce moich ulubionych książek. Prawdopodobnie nawet nigdy nie przeczytam jej po raz drugi. Po prostu nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jakie oczekiwałam, że zrobi.
Bo chyba lepiej rysować samoloty niż ludzi. |
Joseph Heller, zapytany kiedyś dlaczego nie napisał już nigdy nic równie dobrego jak "Paragraf 22" odpowiedział: "A kto napisał?". I chociaż oklaski za ripostę, to jednak mogę podać kilka nazwisk. Chociażby wspomnianego już dzisiaj Vonneguta i jego "Rzeźnię numer Pięć"
zdecydowanie lepiej link |
Jak zwykle na zakończenie, cytaty:
Odhaczam,- Co oni mogą mi zrobić – spytał konfidencjonalnie – gdybym odmówił dalaszych lotów?– Prawdopodobnie będziemy cię musieli rozstrzelać – odpowiedział były starszy szeregowy Wintergreen.
- – Jak to "będziemy"? – krzyknął zaskoczony Yossarian. – Co to znaczy "będziemy"? Odkąd to jesteś po ich stronie?– Mam być po twojej stronie, kiedy cię będą rozstrzeliwać? – odparł Wintergreen.
- Oni chcą mnie zabić – powiedział spokojnie Yossarian.– Nikt nie chce cię zabić – krzyknął Clevinger.– To dlaczego do mnie strzelają? – spytał Yossarian.– Oni strzelają do wszystkich – odpowiedział Clevinger. – Chcą zabić wszystkich.– A co to za różnica?
- Jesteście oficerami Armii Stanów Zjednoczonych. Oficerowie żadnej innej armii na świecie nie mogą tego o sobie powiedzieć. Zastanówcie się nad tym.
- Yossarian ani razu nie przyszedł pomóc przy budowie, za to później, gdy klub już ukończono, przychodził bardzo często, urzeczony tym dużym, pięknym, nieregularnym budynkiem krytym gontem. Była to rzeczywiście wspaniała konstrukcja i Yossariana przepełniało uczucie niekłamanej dumy, ilekroć spojrzał na nią i pomyślał, że nawet nie kiwnął palcem przy jej wznoszeniu.
- Dowództwo grupy było zaniepokojone, bo nigdy nie wiadomo, do czego ludzie się dopytają, skoro raz poczują, że mają prawo zadawać pytania.
M.
Mój tata jest dużym fanem tej książki, właśnie za absurd. Za jego namową przeczytałam (też jakiś czas temu), tylko jest jeden problem - za młoda byłam. Tak straszliwie za młoda, że połowa smaczków przemknęła mi nas głową i jej po prostu nie zrozumiałam. Z racji tego, że to książka znana, lubiana i nawet można powiedzieć dobra, czeka na powtórne przeczytanie...
OdpowiedzUsuń