Tytuł: Myszy i ludzie
Rok wydania: 1937
Liczba stron: 120
![]() |
Nie wiem jak się buty mają do tej książki, ale ok. |
O niektórych książkach pisze mi się trudniej niż o innych. Są to książki dotykające takiego tematu, że mój naturalny sarkazm i wrodzone malkontenctwo muszą zostać zakneblowane. Nie przystoi o rzeczach poważnych pisać z przekąsem. Nie kiedy książka o nich traktująca jest Syriuszem na nocnym firmamencie literatury.
![]() |
Dzisiaj ilustracje są ładne, co mnie cieszy niezmiernie. link |
Jak zwykle nie wiedziałam za co się zabieram. Jestem właśnie w trakcie lektury książki liczącej prawie tysiąc stron, więc uznałam, że mogę podskoczyć do księgarni po coś krótkiego, co pozwoli mi utrzymać częstotliwość wpisów. Wpadł mi w ręce klasyk. Klasyk, który widywałam regularnie na listach najlepszych książek, a o którym nie wiedziałam zupełnie nic. Patrząc na objętość książki uznałam, że pewnie czeka mnie łatwa i przyjemna lektura i wróciłam do domu.
![]() |
Już po samych ilustracjach widać, że to nie jest nic milusiego. A miało być o myszkach! Czuję się oszukana. (Autor ilustracji Paul Buckley) |
Kilka minut w świecie tej powieści i już wiedziałam, że się pomyliłam. Nie wydarzyło się jeszcze nic złego, nic przykrego, ale ja już, niczym Obi-Wan Kenobi, miałam złe przeczucia. Bardzo złe przeczucia. A to dlatego, że główni bohaterowie książki mieli marzenie. Myślę, że wszyscy dobrze wiemy, że posiadanie marzeń to grzech, za który spotyka ludzi największa kara. Ale może po kolei...
![]() |
Jak widać ilustracje nie tryskają optymizmem. link |
"Myszy i ludzie" to powieść o parze przyjaciół- o George'u, niskim, sprytnym robotniku oraz o Lenniem, powolnym, gigancie z dość dużym opóźnieniem umysłowym (przez dość duże mam na myśli opóźnienie większe niż u Forresta Gump, ale mniejsze niż u Hodora). Dwaj mężczyźni tułają się od jednego rancza do drugiego, w poszukiwaniu pracy. Jako, że akcja dzieje się w czasach Wielkiego Kryzysu wcale nie jest to takie proste zadanie.
![]() |
Ale przynajmniej są na nich zwierzątka. Czasami nawet żywe... link |
Jednak nasi bohaterowie nie pracują dla samej przyjemności pracowania, oni mają marzenie (tu powinnam wkleić piosenkę z "Zaplątanych", ale obiecałam sobie, że to będzie poważny wpis). Ich marzeniem jest niewielki zagon ziemi, własny domek, jakieś warzywka, może krowa i koniecznie króliki. Dużo królików. Dlaczego chcą swoją farmę zapełnić długouchami? Otóż dlatego, że Lennie, ten poczciwy wielkolud, ma jeden mały, że tak to brzydko ujmę, fetysz. Lubi sobie pogłaskać. A to futerko myszki, a to szczeniaczka, a to króliczka. Niby nic z tym złego, ale jego ponadprzeciętna siła sprawia, że niczym Elwirka z Animków, zagłaskuje te zwierzątka na śmierć. (A ponoć nie można umrzeć od nadmiaru czułości). Jednak Lennie kompletnie się nie poddaje i za każdym razem obiecuje sobie, że tym razem nic nie zepsuje, że zwierzątko przeżyje i że wszystko będzie dobrze.
![]() |
... A czasami nie link |
Pewnie trochę teraz przyspoilerzę, ale od momentu, gdy George opowiada Lenniemu o ich planach, wiedziałam, że ta książka pozbawiona będzie happyendu. W myśl powiedzenia: "chcesz rozbawić Boga, opowiedz mu o swoich planach", czekałam na okrutną ripostę w postaci katastrofy. Nic jej nie zapowiadało, wszystko toczyło się dobrze, ale ja nauczona latami "Gry o Tron" wiedziałam, że dobra tragedia to taka, której nie poprzedzają żadne znaki ostrzegawcze. I im bliżej było ziszczenia się ich planów (oraz końca książki), tym bardziej czułam posmak nieszczęścia na języku. Co nie zmienia faktu, że zakończenie lekko mną zagruchotało i wypełniło mnie smutną pustką. Albo pustym smutkiem w sumie nie wiem.
![]() |
Jednak wolę jak są żywe. link |
Mogłabym się rozpisywać o warstwie literackiej, która jest na naprawdę dobrym poziomie. Mogłabym pisać o tym, że jest to arcydzieło. Nie będę jednak tego robić, Podkreślę jedynie, że dawno nie przeczytałam książki o tak pięknej i bezwarunkowej przyjaźni. O dwójce ludzi, którzy chociaż dostali naprawdę parszywe karty, nadal usiłują wygrać rozdanie. Takie książki sprawiają, że wpadam w niepodobną sobie zadumę, którą okraszam smutnym głosem Boba Dylana i wyjadaniem płatków z kartonu.
Innymi słowy- jeśli macie kilka godzin wolnego na czytanie książki i jeszcze kilka następnych na rozkminy na temat życia, polecam dzisiejszą Książkę Dnia. Jeśli chcecie coś przyjemnego i zabawnego, to ani myszy, ani tym bardziej ludzie nie są dla was.
![]() |
lub jak nie ma ich w ogóle link |
Kończę cytatami:
- Książki są psa warte. Człowiek musi mieć kogoś bliskiego. Dostaje fioła jak nikogo nie ma. (...) Nieważne kim jest ten drugi człowiek, byle tylko był. (...) Mówię ci, człowiek z tej samotności może się rozchorować!
- My mamy przyszłość. Mamy do kogo otworzyć gębę. Mamy kogoś, kto się choć trochę nami przejmuje. Ja mam ciebie, a ty masz mnie.
Myszo-ludzko pozdrawiam,
M.
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz