środa, 29 lipca 2015

Człowiek Dwie Twarze, czyli Książka Numer Pięćdziesiąt Pięć

Autor: Robert Louis Stevenson
Tytuł: Doktor Jekyll i pan Hyde
Rok wydania: 1886
Liczba stron: 57
To nie Dracula.
W książce nie ma ani jednego nietoperza.

Dzisiaj kolejny wpis o klasyku, który chociaż sam w sobie jest niewielkich rozmiarów, to odcisnął duży ślad w historii literatury. To kolejna książka, którą mniej lub bardziej kojarzą wszyscy. WSZYSCY. Bohaterowie dzisiejszej Książki Dnia w naszym kraju znani nawet największym ignorantom dzięki cudownej, wybitnej i jakże rytmicznej piosence zespołu Ich Troje (i nie, nie kręćcie głową, dobrze wiem, że nucicie sobie teraz "i nie wiem jak bez ciebie mógłbym żyć ołijeee). 

Tym razem dużo ładnych ilustracji wpadło mi w oczy.
link
Jednak nawet jeśli odłożymy klasyki polskiej muzyki rozrywkowej na bok, musimy przyznać, że podobnie jak w przypadku Frankensteina (o którym już pisałam) lub Draculi (o którym dopiero będę pisać) dzisiejsza książka przemigrowała z krainy ściśle literackiej do szerokiego świata popkultury. Jest to jedna z tych książek, której tak naprawdę wcale nie trzeba czytać, bo wszyscy wiemy o co chodzi. Wiemy, że jest Doktor Jekyll, który nagle odcina się od znajomych, zmienia swój testament i zapisuje wszystko typowi z pod ciemnej gwiazdy. Wiemy, że prawnik i przyjaciel doktora Jekylla robi wszystko, aby się dowiedzieć, co go skłoniło do tej decyzji. Wiemy, że po drodze umiera jakiś niewinny człowiek. I co najważniejsze wiemy jakie jest clou całej opowieści 
Nie wiem, czemu ci wszyscy naukowcy zawsze
muszą być szaleni. Jakby nie mogli swojego
intelektu użyć w jakiejś słusznej sprawie.
Na przykład wynaleźć nietuczące frytki.
link

Czasami możemy znać fabułę od A do Z, od końca do początku, a wybrane fragmenty cytować z pamięci jak dialogi ze Shreka, a nadal będziemy odczuwać przyjemność z czytania. Tym razem jednak tak nie jest. W przypadku noweli Stevensona, świadomość, że wiemy jak to wszystko się kończy jest jak cierń w oku, drzazga między palcami, czy nawet wrzód na... żołądku. Opowiadanie ma za zadanie wzbudzić naszą ciekawość, powinniśmy się zastanawiać kim jest ten okropny, skarlały, brutalny morderca Pan Hyde i na czym zasadza się jego relacja z dobrym, uczonym i rozważnym doktorem Jekyllem. W momencie, kiedy wiemy, że jest to (SPOILER) jedna i ta sama osoba, cała zabawa z lektury pryska. To nie jest Fight Club, żeby rajcować się stylem pisania, zawiłą fabułą i mnóstwem innym smaczków. Tu nie ma nic co nam osłodzi gorzki posmak zepsutego zakończenia. Opowiadanie jest skonstruowane na zasadzie budowania napięcia na fundamentach tajemniczności. W momencie, kiedy owa tajemniczość zupełnie nie istnieje, fundamenty są dziurawe, a nasze napięcie, a co za tym idzie również zainteresowanie spada szybciej niż poparcie Kukiza w sondażach OBOPu.
Mi cała ta książka została zaspoilowana zanim jeszcze
zaczęłam czytać.
Wielkie dzięki Looney Tunes.
Jasne sam koncept opowieści, wizja dualizmu tak polaryzującego, że aż rozrywającego człowieka na dwie istoty jest strzałem w dziesiątkę. Jest genialna w swojej prostocie i uderza w sedno ludzkiej natury. Ogólnie nowelę tę można analizować z kilkunastu super intelektualnych punktów widzenia. Można pisać, że ukazuje ona zwierzęcą i ludzką część człowieka. Można gadać, że jest to personifikacja id i ego. Można pisać traktaty, elaboraty i inne aty o tym jak skomplikowana jest duszą człowieka albo też udowadniać paragraf po paragrafie, objaw po objawie, że doktor Jekyll cierpiał na zaburzenie dysocjacyjne tożsamości (aka rozdwojenie jaźni). Ale ja nie jestem od tego, nie lubię rozkładać powieści na czynniki pierwsze i robić na nich wiwisekcji tylko po to, aby później móc wrzucić z siebie jakiś pseudointelektualny bełkot. Ja czytam, żeby czerpać przyjemność z lektury. A tym razem żadna przyjemność nie została mi dostarczona. Nawet sama idea totalnej zmiany osobowości spowodowanej jakimś związkiem chemicznym mnie nie ruszyła, gdyż no cóż, jestem kobietą i wiem co to PMS.
A w tym roku ITV będzie emitować serial oparty o tę nowelę.
Serial, który obejrzę z powodów czysto intelektualnych.
Wcale nie dlatego, że mężczyzna ze zdjęcia powyżej gra główną rolę...

"Doktor Jekyll i Pan Hyde" jest książeczką krótką i treściwą. Utrzymaną w charakterystycznym stylu brytyjskich klasyków XIX wieku. Wszystko było dokładne, wyważone, spokojne i suche jak trzytygodniowa bułka. Owszem bywało klimatycznie, troszkę wiktoriańsko, troszkę gotycko, ale nic nie wyróżniało się na tyle, abym mogła wam tę powieść polecić. Jeśli macie godzinę do zabicia- na przykład czekacie w kolejce do dentysty, a pod ręką do przeczytania macie tylko tę książkę i Chwilę dla Ciebie to, jasne możecie sami sprawdzić czy mam rację. Możecie też przeczytać Chwilę dla ciebie i przynajmniej pokręcić się na karuzeli śmiechu wybitnie zabawnych historyjek.
No ale bez tej książki nie byłoby pewnie też tego Pana.
A ja bardzo lubię tego Pana...

Dzisiaj nie ma cytatów, więc żegnam
Ani J ani H,
M.

2 komentarze:

  1. W sumie fascynujące, dlaczego nie ma tu żadnych komentarzy, nigdy. Czytam tę twoją podróż, a że chcę skomentować większość to w końcu zacznę :)

    Czytałam Dr. Jekylla mniej więcej na poziomie połowy podstawówki i nie pamiętam czy było mi to zaspoilerowane. Wydaje mi się, że są rzeczy, które bardziej się do popkultury prześlizgnęły. Chyba książka mnie nie zachwyciła, ale ustalmy że 10-latek nie ma najlepszego oglądu literackiego.

    "jestem kobietą i wiem co to PMS." - genialne hasło, jaram się, jaram.

    Postaram się zebrać i skomentować resztę, także bój się :)

    Krasnylud

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero dzisiaj ogarnęłam, że w ogóle mam jakieś komentarze!
      Ja bym tak mocno nie negowała oglądu literackiego dziesięciolatków, mój brat ma tyle i całkiem zgrabnie wychodzi mu wybieranie książek... kogo ja oszukuję, jedyne co teraz czyta to Harry Potter, ale postanowiłam uznać to za znak świetnego gustu w dziedzinie książek.

      Usuń