piątek, 10 lipca 2015

Aż poleje się krew, czyli Książka Pięćdziesiąta

Tytuł: Wywiad z wampirem
Autor: Anne Rice
Rok wydania: 1976
Liczba stron: 400
Niby XXI wiek, a okładka jak z lat 70'

Dzisiaj zmierzyłam się z królową wampirów. I nie, niestety  nie mam na myśli Stephanie Meyer, jej wybitna twórczość póki co nie znalazła się w Biblii. Zamiast niej, wampirze pole do popisu zaorała równie znana Anne Rice. Domyślam się, że ci z was, którzy czytali powieści pani Rice chwytają się teraz za głowę i pomstują, że śmiałam umieścić nazwiska obu kobiet w jednym zdaniu. A to dlatego, że z jakiegoś powodu książki Anne Rice uznawane są za wybitne, podczas, gdy "Zmierzch" i jego kolejne tomy, używane są przez fanów dobrej literatury w najlepszym wypadku jako podpórki pod nierówny stół. 
Miałam w planach ambitnie wklejać ilustracje, ale ich poziom mnie załamał,
dlatego powrzucam przystojnych wampirów i ładne wampirczyce (?)
w końcu ładnych ludzi nigdy za wiele...
Z jednej strony rozumiem dlaczego takie porównanie może wywołać marsz oburzonych- obie książki reprezentują zupełnie różny styl pisania. U Stephanie jest on trochę na poziomie "Kali spać, Kali jeść, Kali spoglądać spod wachlarza rzęs" podczas, gdy Anne zdolność formowania pięknych zdań opanowała w stopniu dość zaawansowanym. Jednak pomimo satysfakcjonującego potoku słów, czytając "Wywiad z wampirem" miałam wrażenie, że ktoś usiłuje mi wmówić, że kaszubska pisanka, która stoi przede mną to tak naprawdę jajko Faberge. A przecież ślepa nie jestem.
Z tego co wiem, ten pan jest faworytem większości wampirofilek
W tym miejscu pozdrawiam moją współlokatorkę P.

Zatrzymajmy się przez chwilę na fabule dzisiejszej "Książki Dnia". Otóż, koncentruje się ona wokół życia, a raczej życia po śmierci, Louisa najpierw człowieka,  potem wampira zamieszkującego Luizjanę końca XVII wieku. Louis zostaje przemieniony w wampira przez Lestata, osobnika przebiegłego, wyrachowanego i przepełnionego potrzebą zabijania. Przez pewien czas żyją sobie oni w dwójkę, pijąc krew, wydając pieniądze, śpiąc w jednej trumnie, później jednak trochę im się nudzi, więc robią sobie dziecko... to znaczy zamieniają w wampira małą dziewczynkę imieniem Claudia. Jak można się domyślać, nie jest to najlepszych z dobrych pomysłów, ale jeśli mam być szczera wampiry chyba w ogóle cierpią na deficyt nie tylko dobrych pomysłów, ale i zdrowego rozsądku. Może to cena za nieśmiertelność?
Moją miłością życia był jednak ten Pan
(ok miałam 10 lat i nie wiedziałam jeszcze, że tleniony blond
u faceta jest szczytem żenady)

Jaki jest mój największy zarzut wobec tej książki? Dlaczego piszę o niej niczym zgryźliwy tetryk? Odpowiedź składa się z jednego słowa. Jest nim patos. W tej książce wszystko jest napuszone, rozdmuchane, śmiertelnie wręcz poważne (żarcik słowny zamierzony, taka jestem zabawna). Wszystko co spotyka głównego bohatera jest podniosłe, słowa, których używa brzmią jak żywcem wyjęte z epitafium (kolejny żarcik, jestem dzisiaj w formie). Nie ma w tej książce ani odrobiny humoru. Co za to jest? Jakieś dziwne podteksty erotyczne, które robiły mi wodę z mózgu i to wcale nie w ten przyjemny sposób, który sprawia, że uginają ci się kolana. 
No, ale nie bądźmy takimi seksistami.
Ta Pani jest równie hot, może nawet bardziej. 

Trudno było mi wychwycić, co rzeczywiście dzieje się w tej książce, a co dopowiedział sobie mój zdeprawowany mózg. W książce mamy czwórkę bohaterów, którzy faktycznie coś znaczą- wspomniani już wyżej Louis, Lestat i Claudia oraz kolejny wampir o dumnym imieniu Armand. I moim zdaniem Louis u każdego z nich wzbudzał pożądanie seksualne. Nie żartuję, Lestat łazi za nim i jęczy, że go potrzebuje, że muszą być razem, bla bla bla, jedzie za nim nawet do Paryża, co podchodzi trochę pod ostry poziom stalkizmu. Armand mówi mu wprost, że go pragnie, a ilość pocałunków jakimi nasz cudowny główny bohater obdarzył Claudię zakrawa mi w dziwny sposób na pedofilię. Nie mam nic do homoerotyki, naprawdę, można nawet uznać, że jestem fanką. Ale kiedy ktoś usiłuje mi ją sprzedać całą polaną sosem patosu, to mam lekką niestrawność.
A tutaj mamy szwedzkiego wampira...

Kolejnym problemem, trochę powiązanym z wyżej wymienionymi, jest użycie słowa "kocham". Jak wspominałam już milion razy, nie jestem fanką miłości głupiej i natychmiastowej. U wampirów słowa "kocham cię" padają już po pierwszym spotkaniu, a ja zachodzę w głowę, o jaką tu w ogóle miłość chodzi? Czy słowo "kocham" ma może jeszcze jakieś inne znaczenie, o którym nie mam pojęcia? Czy znaczy też "miło było cię poznać"? Bo jeśli nie, to trochę nie widzę sensu używania go wobec osoby, którą dopiero co się poznało. No ale jak już wspominałam patos musi się zgadzać.
I jest też... ok Tom Cruise jako Lestat mi się nie podoba.
Wrzuciłam tylko dlatego, żeby się pośmiać z jego peruki.
W książce dużo jest rozmyślań na temat śmierci, życia, nieśmiertelności, wieczności. Jednak te poważne rozkminy wydają mi się miałkie i pozbawione polotu. Główny bohater jest wiecznie nieszczęśliwy, swoją wieczność spędza na poszukiwaniu sensu, wszystko co mu się przytrafia musi opatrzyć jakimś pseudointelektualnym komentarzem. Ja wiem, że prawdopodobnie życie wieczne wiąże się z dylematami o zabarwieniu eschatologicznym, ale ileż można? Jak długo mam czytać, że wampiry wszystko widzą inaczej, że ich życie charakteryzuje swoista obojętność i tak dalej. W pewnym momencie sama zaczęłam się zastanawiać, czy nie jestem wampirem, bo zupełnie zobojętniałam w kwestii tej książki i jej bohaterów.
Jeszcze trochę, a zabrakłoby tu mojego osobistego ulubieńca.
Na szczęście w porę zorientowałam się, że popełniłam
karygodne przeoczenie. 

Trudno mi ocenić na jakim poziomie jest ta książka. Czytało się ją szybko i bez jakichś większych wyrzeczeń. Jednak nie jest to ten rodzaj opowieści, który wywołuje u mnie gęsią skórkę. Ja swoje wampiry lubię, mocne, zdecydowane, krwiożercze i pozbawione werterowskich przymiotów. Takie jakie zabijała Buffy, a nie takie w jakich zakochiwała się Bella. Ale to tylko moje prywatne preferencje, znam wiele osób, które za Lestata, Louisa i spółkę dałyby się pokroić. 
A tak w ogóle to spadaj Ian, spadaj Alex, to jest moim zdaniem ideał
wampirzej urody.
Tradycyjnie kończę cytatami:
  • Jeśli wierzysz, że Bóg stworzył Szatana, to musisz zdawać sobie sprawę, że jego moc pochodzi od Boga i że Szatan jest po prostu dzieckiem Boga, a i my tym samym jesteśmy dziećmi Boga. Nie ma dzieci Szatana, naprawdę.
  • Co to jest umierać, kiedy możesz żyć aż do końca świata? A co to jest koniec świata, jeśli nie wyrażenie tylko, bo kto wie, czymże w ogóle jest ten świat
  • Wszystkie decyzje estetyczne są tak naprawdę decyzjami moralnymi.
  • Zło zależy od punktu widzenia. Bóg też zabija.
  • Twoje zło polega na tym, że nie potrafisz być zły, a ja muszę z tego powodu cierpieć.

Kończę zanim zanudzę was na śmierć,
M. 

1 komentarz:

  1. Książkę czytałam będąc w połowie liceum i nie byłam w stanie zrozumieć, czym ci ludzie się zachwycają. Była dla mnie koszmarnie nudna, że aż trudno było przez nią przebrnąć. Nie pamiętam oczywiście dlaczego, ale myślę, że patos mógł mieć znaczenie. I jakiś taki brak wyraźnej fabuły.

    Z drugiej strony, nie spotkałam jeszcze wampira, który swoją kreacją rzuciłby mnie na kolana. Taki niewampirzy typ jestem.

    Krasnylud

    OdpowiedzUsuń