środa, 14 stycznia 2015

Genesis Inaczej, czyli Książka Numer Trzydzieści Dwa

Autor: José Saramago
Tytuł: Kain
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 168

Nie podoba mi się ta okładka.
Dzisiaj będą herezje. Mocne herezje. A to za sprawą książki pod tytułem Kain, której autorem jest portugalski noblista o wdzięcznym nazwisku Saramago. Nie jest to jego najbardziej znana książka. Nie jest to jego najstarsza książka. Jest to jego ostatnia książka. Oczywiście kupując ją nie miałam o tym pojęcia. Na Liście są cztery pozycje, kupiłam pierwszą z brzegu. Okazało się, że mam do czynienia z czymś co chyba mogę nazwać fanficiem. Albo nawet antyfanficiem, bo z tonu książki wnioskuję, że Saramago wielkim fanem Biblii nie jest.
Od razu mówię, że dzisiaj cierpiałam
na niedobór ilustracji, więc...
sami zobaczycie.

Jak się pewnie domyślacie po tytule głównym bohaterem powieści jest Kain. Tak TEN Kain, który ukatrupił swojego brata z zazdrości. Rozsądnie byłoby więc mniemać, że Kain jest antagonistą powieści. Tym razem jednak rozsądek należy wyrzucić za okno, gdyż autor postawił wszystko na głowie i Kain pomimo tej jednej małej bratobójczej wpadki jest wzorem cnót, a czarnym charakterem powieści jest nie kto inny, a nasz ukochany Bóg Ojciec. (Ha! Ale plot twist nie sądzicie?). Ogólnie rzecz biorąc opowiadanie historii z perspektywy "tego złego" jest całkiem zgrabnym i ostatnio dość popularnym zabiegiem- mieliśmy Meleficient z Angeliną, mieliśmy mój cudowny, ukochany musical Wicked, a teraz mamy Kaina. I muszę przyznać, że Kain totalnie daje radę.
Na poczatek- Ładny portret pisarza.
Autor: Kyle T. Webster
Zacznijmy może od grząskiego tematu Starego Testamentu, na którego kanwie Saramago tka swoją narrację. Otóż, aby w pełni cieszyć się dzisiejszą Książką Dnia należy albo a)być ateistą b)odłożyć na bok religijne sentymenty i przyjąć, że Pismo Święte, szczególnie Stary Testament jest takim trochę mitologicznym zbiorem legend (bądźmy szczerzy, historia z jabłkiem RACZEJ się nie wydarzyła). Kiedy więc wyłączymy mentalność wodzireja marszu oburzonych i zrozumiemy, że czasami Stary Testament nie jest Objawieniem, a fikcją literacką, możemy zacząć czytać Kaina.
A tu wychodzi ze mnie studentka historii sztuki
(tak studiuję nie tylko psychologię)
Tintoretto i jego wersja Kaina i Abla.
Wszystko zaczyna się "po Bożemu" Adam i Ewa zostają wygnani z raju, Kain zabija brata, Bóg skazuje go na wieczną tułaczkę naznaczając go jednocześnie piętnem na czole, aby nikt go przypadkiem nie kropnął. I tutaj fantazja autora (która dawała o sobie znać we wcześniejszych rozdziałach) rozwija skrzydła. Otóż prócz tego koszmarnego paskudztwa na ryjku Kain dostaje (chociaż ponoć nie od Boga) jeszcze jeden prezent- otóż nagle zaczyna Podróżować w Czasie! Tak właśnie tak! Oczywiście jednak kompletnie nie ogarnia tego jak nad tym zapanować, więc po prostu raz na jakiś czas niczym Billy Pilgrim "wypada z czasu". Dzięki temu może sobie odwiedzić takie ważne persony jak Mojżesz, Abraham, Hiob czy Noe oraz być świadkiem zniszczenia Sodomy i Gomory, czy też Budowy Wieży Babel. Innymi słowy tuła się biedak przez pierwszą połowę Starego Testamentu patrząc jak to Bóg znęca się nad ludźmi skazując ich na wszelkie możliwe klęski. Nie żartowałam, kiedy pisałam, że Bóg w tej książce nie jest Miłością.
A tu jeden z moich ulubionych malujących ziomeczków- Tycjan.

Ja jednak (pomimo dość dobrej znajomości Biblii i stricte katolickiego wychowania) chyba jestem bardzo tolerancyjna, gdyż nie czułam się oburzona, zgorszona, czy zniesmaczona. W moim nastroju dominowało raczej rozbawienie. Cała historia jest bowiem opowiedziana z dość dużym przekąsem, dystansem i poczuciem humoru. Rzadko kiedy ktoś podchodzi do świętości w ten sposób. Autor balansuje na granicy dobrego smaku, ani razu jej nie przekraczając. Nie da się nie uśmiechnąć, gdy Kain poucza "Boga", że nie, arka nie uniesie się na wodzie, gdyż po zabraniu na jej pokład całego panteonu zwierząt będzie ważyć tony i halo, halo istnieje coś takiego jak grawitacja, istnieje coś takiego jak prawo Archimedesa, halo, halo to wszystko przecież momentalnie pójdzie na dno. Ogólnie autor doskonale potrafi wyszukać w Piśmie Świętym, które jest bądź co bądź dość wiekowe, pewnych hm... naukowych anachronizmów? Na przykład Bóg nie może zatrzymać słońca w opowieści o Jozuem, bo akszyli Słońce mniej lub bardziej jest już zatrzymane i to Ziemia się wokół niego kręci (dzięki Miki, za to odkrycie). Gdy autor wplata takie wątki do swojej powieści, naprawdę trudno nazywać go heretykiem i palić powieść na stosie.
A tak malował pan Chagall

Co do samej narracji, ostrzegam- na początku będzie ciężko. Saramago interpunkcję traktuje dość swobodnie, chyba nie za bardzo lubi stawiać kropki, przecinki, cudzysłowy i inne znaki przestankowe. Nie widzi mu się też zaznaczanie imion i miejsc wielkimi literami, od czasu do czasu jasne, ale żeby robić z tego zasadę? Nie ma mowy. Dlatego też, troszkę zajmie nam wyłapanie rytmu, wychwycenie, czy coś jest dialogiem i, jeżeli jest, kto w nim uczestniczy. Jednak, gdy już się przyzwyczaimy narracja płynie jak łzy zwyciężczyni Miss Polonia. Autentycznie widać, że autor wie jak pisać, zdania pomimo swojej rozciągłości są piękne i nie zgrzytają niczym piasek w zębach. Dużo jest też wulgaryzmów, dosadnego języka i współczesnych zwrotów, stosowanych oczywiście, z premedytacją. A taki rodzaj narracji to to, co jednoliterowa autorka tego wpisu lubi najbardziej.
Jest też mistrz Blake i... ja nawet nie próbuję tego tłumaczyć.

Kain ma też jeszcze jeden plus, który jak przypuszczam jest plusem tylko dla mnie jednak to mój blog, mój wpis, moje zasady, więc nie omieszkam o tym wspomnieć. Otóż wreszcie, wreszcie, po kilku miesiącach zabawy z Listą trafiłam na książkę w której pojawia się, uwaga... JEDNOROŻEC!!! Tak! Okej są o nim tylko ze dwa zdania, ale są! Oficjalnie jest to powieść z jednorożcem w tle! Czego można chcieć więcej? No właśnie- nic więcej do szczęścia nie trzeba.
Jednorożec w książce= arcydzieło literatury. True story.
Dzisiaj cytatów będzie mniej, gdyż pora późna i sił już brak:
  • Mylisz się, nigdy nie jest przeciwieństwem późno, przeciwieństwem późno jest za późno.
  • Ziemia jest ta sana, tak, ale teraźniejszości się zmieniają, jedne są teraźniejszościami przeszłymi, inne teraźniejszościami przyszłymi, to proste, każdy to zrozumie.
  • Historia ludzi to historia ich niezrozumienia z bogiem, ani on nas nie rozumie, ani my jego nie rozumiemy.
Amen,
m.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz