Autor: Edgar Allan Poe
Tytuł: Studnia i Wahadło
Rok wydania:1843
Liczba stron: 18
Autor: Edgar Allan Poe
Tytuł: Zagłada domu Usherów
Rok wydania: 1839
Liczba stron: 20
Moja kopia opowiadań Edgara. Chyba nie są takie śmiertelne, bo jeszcze żyję *badum-tss* |
Jak widać wszystkie ilustracje dzisiaj będą kolorowe i pełne jednorożców. Autor: Harry Clarke |
Edgar Allan Poe to postać, którą kojarzą wszyscy, postać tak znana, że już dawno przestała być indywidualną jednostką, a stała się tworem popkultury. Przerabiany na postać fikcyjną w powieściach, umieszczany w internetowych komiksach, przemieniany w strój na Halloween, Edgar Allan Poe stał się synonimiczny z nastrojem grozy. Każdy wie, że gotyk, groza i groteska= Poe. Mając to na uwadze, a także zainspirowana zbliżającym się Halloween postanowiłam sięgnąć po kupiony kilka miesięcy temu zbiór opowiadań autora i przebrnąć przez pozycje z listy. Nastawiona byłam na kilkadziesiąt minut strachu. Zapomniałam jednak, że do strachliwych nie należę.
Tu widzimy jak główny bohater cziluje sobie w otoczeniu wesołych myszek. |
Iście gryfońska odwaga jest w przypadku odbioru dzieł dzisiejszego autora (a także w przypadku oglądania wszystkich możliwych slasherów) jednak wadą. Chciałam się bać. Marzyłam o gęsiej skórce i nerwowym spoglądaniu w stronę okna (raz nawet spojrzałam, domaga się porządnego umycia). Oczekiwałam, że będę się bała zmrużyć oko. Nic z tego. I to nie dlatego, że nowele mają w sobie jakiś defekt, że nie są wystarczająco klimatyczne. Nie- tym razem problem leży we mnie.
Zazwyczaj jak książka nam się nie podoba winimy autora odżegnując go od czci, wiary i talentu. Przypinamy mu łatkę grafomana i żartujemy sobie z niego w sytuacjach towarzyskich. Tym razem jednak autorowi nie można nic zarzucić. Obie nowele są doskonale skonstruowane, obie budują napięcie w perfekcyjny sposób, opisy (chociaż moim zdaniem za długie) są obrazotwórcze, mięsiste i klimatyczne. Naprawdę chciałam żeby mi się podobało. Nic z tego.
Już nawet nie wiem jak to podpisać. Serio. |
Zacznijmy od "Studni i Wahadła"- nazwana w serialu "Castle" pierwowzorem "Piły" jest zgrabnie napisaną opowieścią o skazańcu. Skazańcu, którego spotkała nietypowa, delikatnie rzecz biorąc kara. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale główną rolę odgrywa w niej wahadło ostrzejsze od gilotyny (i chyba zdradziłam zbyt wiele). Z opowiadania sączy się atmosfera strachu, przerażenia i paniki jaką odczuwa główny bohater, który jest też narratorem całej historii. Ciemność jaka towarzyszy mu na każdym kroku potęguje poczucie desperacji i beznadziejności. Ogólnie określę to tak: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie".
Tu artysta nawet umieścił na ilustracji śmierć. |
"Zagłada domu Usherów" to zupełnie inna bajka. Tutaj spotykamy narratora, który wyjeżdża do swojego przyjaciela, ostatniego ze starożytnego i szlachetnego rodu Blacków Usherów. Roderyk Usher i jego siostra, oboje wydają się być zdrowo porąbani trawieni tajemniczymi chorobami. Szczególnie Roderyk, który ma trupiobladą twarz, szklane oczy, problemy z porozumiewaniem się i wszystkie objawy lękowe jakie można znaleźć w DSM IV. Sam dom również wydaje się cierpieć na jakieś zaburzenia psychiczne. A potem jest już tylko gorzej (nie będę spoilerować!).
Znowu Harry Clarke. Ilustracja przedstawia prawdopodobnie powrót z sobotniej imprezy. Prawdopodobnie. |
Chyba wiem jaki jest mój główny problem z obiema nowelami- mam nieodparte wrażenie, że Poe próbuje mnie przerazić na siłę. Każda linijka krzyczy BÓJ SIĘ! BÓJ SIĘ! Próbuje zdzielić mnie grozą po głowie jak dres baseballem. A ja nie odpowiadam dobrze na przymus. Mnie raczej marchewką niż kijem (nawet baseballowym)
Jeśli kiedyś napotkacie taką ścieżkę, to: "Ludwiku Dorn… i Sabo, nie idźcie tą drogą. Nie idźcie tą drogą!
" link |
Edgar Allan Poe i jego twórczość są jak dobre wino, wszyscy piją, mało kto lubi, ale każdy chciałby być koneserem. Nawet ja. Szczególnie ja. Szkiełko i oko mówią mi, że jest do dobra proza. Znakomita nawet. Ale moje czucie i wiara... cóż powiedzmy po prostu, że jestem niewierna, niewierząca i brak mi (wy)czucia. Ale ogólnie twórczość tego Pana polecam, bo wiem, że nie wszyscy są tak wyprani z uczuć jak ja.
Tutaj artysta zaryzykował dodanie koloru. Oczywiście jest to czerwony. Jak wiele rzeczy... na przykład powiedzmy krew. link |
Dzisiaj cytatów brak, bo... nic nie podkreśliłam. Nie będę szukać na siłę.
Poe zobaczenia,
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz