wtorek, 28 października 2014

Strach się bać, czyli dwie książki w jeden dzień

Dzisiaj odhaczamy dwie pozycje z listy:

Autor: Edgar Allan Poe
Tytuł: Studnia i Wahadło
Rok wydania:1843
Liczba stron: 18

Autor: Edgar Allan Poe
Tytuł: Zagłada domu Usherów
Rok wydania: 1839
Liczba stron: 20


Moja kopia opowiadań Edgara. Chyba nie są takie śmiertelne,
bo jeszcze żyję *badum-tss*
Wpis niejako podwójny nie dlatego, że zainspirował mnie wczorajszy dualizm, ale dlatego, że obie "książki" są krótsze od instrukcji obsługi odkurzacza.

Jak widać wszystkie ilustracje dzisiaj będą kolorowe i pełne jednorożców.
Autor: Harry Clarke

Edgar Allan Poe to postać, którą kojarzą wszyscy, postać tak znana, że już dawno przestała być indywidualną jednostką, a stała się tworem popkultury. Przerabiany na postać fikcyjną w powieściach, umieszczany w internetowych komiksach, przemieniany w strój na Halloween, Edgar Allan Poe stał się synonimiczny z nastrojem grozy. Każdy wie, że gotyk, groza i groteska= Poe. Mając to na uwadze, a także zainspirowana zbliżającym się Halloween postanowiłam sięgnąć po kupiony kilka miesięcy temu zbiór opowiadań autora i przebrnąć przez pozycje z listy. Nastawiona byłam na kilkadziesiąt minut strachu. Zapomniałam jednak, że do strachliwych nie należę.

Tu widzimy jak główny bohater cziluje sobie w otoczeniu wesołych myszek.

Iście gryfońska odwaga jest w przypadku odbioru dzieł dzisiejszego autora (a także w przypadku oglądania wszystkich możliwych slasherów) jednak wadą. Chciałam się bać. Marzyłam o gęsiej skórce i nerwowym spoglądaniu w stronę okna (raz nawet spojrzałam, domaga się porządnego umycia). Oczekiwałam, że będę się bała zmrużyć oko. Nic z tego. I to nie dlatego, że nowele mają w sobie jakiś defekt, że nie są wystarczająco klimatyczne. Nie- tym razem problem leży we mnie.
Zazwyczaj jak książka nam się nie podoba winimy autora odżegnując go od czci, wiary i talentu. Przypinamy mu łatkę grafomana i żartujemy sobie z niego w sytuacjach towarzyskich. Tym razem jednak autorowi nie można nic zarzucić. Obie nowele są doskonale skonstruowane, obie budują napięcie w perfekcyjny sposób, opisy (chociaż moim zdaniem za długie) są obrazotwórcze, mięsiste i klimatyczne. Naprawdę chciałam żeby mi się podobało. Nic z tego.

Już nawet nie wiem jak to podpisać. Serio.

Zacznijmy od "Studni i Wahadła"- nazwana w serialu "Castle" pierwowzorem "Piły" jest zgrabnie napisaną opowieścią o skazańcu. Skazańcu, którego spotkała nietypowa, delikatnie rzecz biorąc kara. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale główną rolę odgrywa w niej wahadło ostrzejsze od gilotyny (i chyba zdradziłam zbyt wiele). Z opowiadania sączy się atmosfera strachu, przerażenia i paniki jaką odczuwa główny bohater, który jest też narratorem całej historii. Ciemność jaka towarzyszy mu na każdym kroku potęguje poczucie desperacji i beznadziejności. Ogólnie określę to tak: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie".

Tu artysta nawet umieścił na ilustracji śmierć.
Jakby gigantyczne ostrze nie było wystarczająco sugestywne.

"Zagłada domu Usherów" to zupełnie inna bajka. Tutaj spotykamy narratora, który wyjeżdża do swojego przyjaciela, ostatniego ze starożytnego i szlachetnego rodu Blacków Usherów. Roderyk Usher i jego siostra, oboje wydają się być zdrowo porąbani trawieni tajemniczymi chorobami. Szczególnie Roderyk, który ma trupiobladą twarz, szklane oczy, problemy z porozumiewaniem się i wszystkie objawy lękowe jakie można znaleźć w DSM IV. Sam dom również wydaje się cierpieć na jakieś zaburzenia psychiczne. A potem jest już tylko gorzej (nie będę spoilerować!).

Znowu Harry Clarke. Ilustracja przedstawia prawdopodobnie powrót z sobotniej imprezy.
Prawdopodobnie.

Chyba wiem jaki jest mój główny problem z obiema nowelami- mam nieodparte wrażenie, że Poe próbuje mnie przerazić na siłę. Każda linijka krzyczy BÓJ SIĘ! BÓJ SIĘ! Próbuje zdzielić mnie grozą po głowie jak dres baseballem. A ja nie odpowiadam dobrze na przymus. Mnie raczej marchewką niż kijem (nawet baseballowym)


Jeśli kiedyś napotkacie taką ścieżkę, to: "Ludwiku Dorn… i Sabo, nie idźcie tą drogą. Nie idźcie tą drogą! "
link

Edgar Allan Poe i jego twórczość są jak dobre wino, wszyscy piją, mało kto lubi, ale każdy chciałby być koneserem. Nawet ja. Szczególnie ja. Szkiełko i oko mówią mi, że jest do dobra proza. Znakomita nawet. Ale moje czucie i wiara... cóż powiedzmy po prostu, że jestem niewierna, niewierząca i brak mi (wy)czucia. Ale ogólnie twórczość tego Pana polecam, bo wiem, że nie wszyscy są tak wyprani z uczuć jak ja.

Tutaj artysta zaryzykował dodanie koloru. Oczywiście jest to czerwony.
Jak wiele rzeczy... na przykład powiedzmy krew. link


Dzisiaj cytatów brak, bo... nic nie podkreśliłam.  Nie będę szukać na siłę.

Poe zobaczenia,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz